Przedwalentynkowo ostrzegamy przed sneatingiem – nowym niefajnym trendem w randkowaniu
Nowy rok przyniósł doniesienia, że do zacnego grona ghostingu, orbitingu i spółki dołączył nowy kolega – sneating. I o ile winą za scroogeing, o którym pisaliśmy niespełna miesiąc temu, można było winą obarczać głównie panów, to teraz nie popisały się kobiety.
Sneating polega bowiem na umawianiu się na randki tylko po to, żeby się najeść za darmo.
Sneater z góry zakłada dwie rzeczy: po pierwsze – że to ta druga osoba zapłaci rachunek za kolację, a po drugie – że już nigdy więcej się z nią nie spotka.
Na pewno takie praktyki występowały w przyrodzie już wcześniej, jednak teraz skala zjawiska nabrała zupełnie nowego – dużo, dużo większego – wymiaru. Osobom praktykującym to podłe zachowanie sprawę bardzo ułatwiają nowe technologie i wysyp aplikacji randkowych w rodzaju Tindera. Dzięki niemu na randki możemy się umawiać bardzo często i szybko, bo po wymianie zaledwie kilku wiadomości.
Dzięki internetowi sneaterzy mają też możliwość dotarcia do informacji, które pozwolą im namierzyć właściwą ofiarę. Chociaż mało kto wpisuje w swoim opisie deklarację, że zapłaci za 3-daniową kolację – tego typu ofert wypowiedzianych wprost można raczej szukać pod hasłem „sponsoring” – to i tak sprytny sneater umie czytać między wierszami.
Jeśli więc mężczyzna deklaruje, że jest trochę staromodny i będzie swoją wybrankę traktował jak księżniczkę, to już dobrze rokuje.
Tym samym wszyscy panowie deklarujący, że są za równouprawnieniem i mocno wspierają ruch feministyczny są na skreślonej pozycji.
Sneaterki przyznają, że jeśli są pewne, że trafiły na odpowiednią do wykorzystania osobę, to nawet pozwalają sobie na odegranie małej scenki, gdy rachunek trafia na stół.
Zapewniają wtedy, że z chęcią i bez problemu zapłacą połowę rachunku, jednocześnie mając stuprocentową pewność, że usłyszą zdecydowaną odmowę.
Jeśli to natomiast mężczyzna okazuje się sneaterem, bo – znacznie rzadziej – ale tak też się zdarza, to akcja zapewne przebiega w mniej subtelny sposób. W tym przypadku udawanie na przykład, że zapomniało się portfela wymagać będzie umiejętności aktorskich na miarę Oscara, a i tak zrobi się co najmniej niezręcznie.
Wydawać by się mogło, że w randkowaniu pojawiało się już wszystko co złe i może w końcu w 2019 roku zaczniemy się umawiać ze sobą tylko w takim celu, by się lepiej poznać, zakochać w sobie, wziąć ślub, kredyt i żyć długo i szczęśliwie z dziećmi i chomikiem. Wygląda jednak na to, że koniec świata, a dokładniej ludzkości, może nie mieć nic wspólnego ze zmianami klimatycznymi, wielką asteroidą czy atakiem obcych – ludzie po prostu przestaną się łączyć w pary, bo na myśl o randce będą dostawać ataków paniki.
Zdjęcie główne: „Pulp Fiction”
Tekst: Kinga Dembińska