Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Wystawa retrospektywna Mariny Abramović – jak było?

Każdy ma taką sztukę na jaką sobie pozwoli.
.get_the_title().

Jedna z najbardziej znanych na świecie artystek, nazywana czasem babcią performansu, otworzyła w Dzień Kobiet w Toruniu wystawę „The cleaner. Do czysta”. Marina Abramović nie odtwarzała jednak na niej swoich performansów osobiście – robili to przeszkoleni artyści. Centrum Sztuki Współczesnej Znaki Czasu było gęsto zapełnione osobami chcącymi zapoznać się z jej najpopularniejszymi dziełami, wziąć aktywny udział w proponowanych przez nią działaniach artystycznych, a także – jak sądzę – skorzystać z samej możliwości posłuchania jej na żywo.

Marina Abramović jest znana z bardzo odważnych, ekstrawaganckich przedsięwzięć artystycznych, przesuwania swoich granic – zarówno psychicznych, jak i fizycznych – oraz angażowania publiczności.

Na wystawie w Toruniu można zobaczyć pełen przekrój jej twórczości, ponad 120 dzieł – od fotografii, malarstwa, po wideo i performance odtwarzane na żywo.

Sama artystka mówi, że w swojej karierze tworzyła zarówno dobre, jak i słabe prace. Wielokrotnie ponosiła porażki – jednak twierdzi, że są one niezbędne, by proces twórczy był pełen, by móc eksplorować nowe terytoria i sprawdzać, co jest po drugiej stronie, co budzi lęk czy niepokój i dlaczego. Na ścianach galerii były rozmieszczone jej cytaty wyrywające na chwilę z rzeczywistości:

Są takie słowa, które powiedział mi jeden z moich profesorów na początku mojej drogi: >>Jeśli jesteś dobrą artystką, może będziesz miała jeden dobry pomysł, jeśli będziesz genialną artystką to być może przydarzą ci się dwa pomysły<<. Dla mnie tym wspaniałym pomysłem była praca z ciałem, które stanowi mikrokosmos. Niestety drugi pomysł nigdy do mnie nie przyszedł – mówiła Marina Abramović.

Zaczynała w latach 70. kiedy performansu nie uważało się za sztukę. Jej profesorowie byli zdania, że to absolutny nonsens i że powinno się umieścić ją w szpitalu dla psychicznie chorych. Jednak ona była zafascynowana nim tak bardzo, że za nic miała głosy krytyki i testowała tę wolność, tworząc swoje występy razem z publicznością. – Performans jest trudną sztuką, trzeba w niej być samemu, by jej doświadczyć i móc wzbudzić emocje w widzu. Być zarówno artystką, jak i sztuką, a to bardzo trudne – mówiła. Marina Abramović przez dwanaście lat żyła i tworzyła wspólnie z Ulayem.

Nawet ich rozstanie było formą sztuki – zdecydowali wspólnie przejść Wielki Mur Chiński, on ze wschodu, ona z zachodu, by po trzech miesiącach, po pokonaniu ponad 2000 km, spotkać się w połowie drogi i zakończyć swój związek.

Potem pracowała samodzielnie z minerałami, które stanowią dla niej źródło energii. Wtedy także powstał performans z liczeniem ryżu, który ma na celu większe osadzenie biorących w nim udział w stanie „tu i teraz”. Wraz z innymi został on odtworzony na wystawie przez polskich performerów, którzy po wstępnym castingu musieli przejść intensywny kurs przygotowawczy cleanning the house. Polegał on na spędzeniu tygodnia w odosobnieniu, podczas którego ze sobą nie rozmawiają i nie jedzą, jednocześnie trenując codziennie intensywnie przez trzy, cztery godziny. Miało to na celu danie im niezbędnych narzędzi, za pomocą których będą mogli brać udział tym długotrwałym procesie odbywającym się na przestrzeni czterech kolejnych miesięcy (wystawa trwa do 11 sierpnia).

Skłonności do używania radykalnych środków przekazu są wynikiem dzieciństwa spędzonego w Jugosławii, podczas komunistycznej dyktatury marszałka Tito, kiedy to wychowywała się w niedostatku i ciasnocie – jej rodzice wpajali jej konserwatywne wartości, nie okazując ciepłych uczuć, według przekonania, że musi być twarda.

Mówiąc o konserwatyzmie, wspomnę tylko, że za szklanymi ścianami galerii także miał miejsce swego rodzaju performans, ale już niebiletowany. Cóż, każdy ma taką sztukę, na jaką sobie pozwoli. Manifestanci przeciwni wolności artystycznej Abramović odmawiali przed galerią zdrowaśki i biegali wokół w biało-czerwonych pelerynach czy leżeli przed wejściem krzyżem, chcąc przekonać wchodzących do galerii, że artystka propaguje satanizm. Najwyraźniej oburza ich fakt, że artystka często w życiu eksperymentowała, nie ograniczając się do kodeksu moralnego proponowanego przez jakąś religię. Ktoś kiedyś powiedział, że sztuka nie musi się podobać, sztuka ma poruszać i budzić emocje, zmieniać coś w nas, pozostawiać z otwartymi pytaniami krążącymi w głowie. I to właśnie dzieje się na tej wystawie.

Artystka za zakończenie powiedziała: „Płakanie jest w porządku, moja sztuka jest emocjonalna.”

Tutaj znajdziecie zapis otwarcia wystawy przez Marinę.

Tekst: Anna Opas
Zdjęcia: Jacek Smarz i CSW Toruń

TU I TERAZ