Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Poznań stolicą polskiego techno, czyli o fenomenie klubów z Wielkopolski

Stolica Wielkopolski to miasto z najbogatszą klubową tradycją w Polsce, i ciężko temu zaprzeczyć. O jej początkach, rozwoju i obecnym stanie pisze dla F5 Szymon Woźniak "Igoronco" – raper i publicysta z Poznania.
.get_the_title().

Przed startem sezonu 2017/18 poznańscy klubowicze zastanawiali się, czy jest w mieście miejsce dla trzech ambitnych klubów z undergroundową muzyką elektroniczną. Po kilku roztańczonych, jesienno-zimowych miesiącach, można powiedzieć, że ryzykowny manewr, by do jednego dobrze prosperującego klubu dołożyć jeszcze dwa kolejne, się powiódł. Ale trudno, by było inaczej – wszak mowa o mieście z najbogatszą tradycją klubową w Polsce.

Wprawdzie klubowej muzyki w Polsce słucha masa ludzi, jednak głównie w domu i na różnej maści festiwalach, zaś kluby w różnych częściach kraju, by związać koniec z końcem, muszą lawirować, naginając się do mniej wybrednego audytorium. A i to się często nie udaje. Oczywiście, jest kilka miejsc, jak chociażby sopocki Sfinks700, czy krakowski Prozak 2.0, które funkcjonują już na tyle długo, że zdążyły sobie wyrobić markę i uznanie, ale nawet tam, w środku sezonu, zdarzają się weekendowe imprezy bez bookingu, sygnowane jedynie jakimś chwytliwym hasłem. Na tym tle, sytuacja na rynku klubowym w Poznaniu zdaje się być swoistym ewenementem w skali kraj. W stolicy Wielkopolski event managerowie najpopularniejszych undergroundowych lokali mają ręce pełne roboty, zdając sobie sprawę, że biorą udział w poważnej rywalizacji i to najlepszej z możliwych, bo zdrowej, czyli takiej, w której za argumenty robią kolejne nazwiska w kalendarium imprez, o europejskiej, a nierzadko także światowej renomie.

Obecnie w Poznaniu funkcjonują, całkiem nieźle sobie radząc, trzy duże kluby mogące pomieścić po kilkaset osób.

I wygląda na to, że wyświechtana mądrość ludowa o tym, że konkurencja tylko napędza koniunkturę, w stosunku do poznańskiej sceny klubowej, okazała się prawdą. Taki stan rzeczy nie wziął się znikąd, a jest efektem lat pracy lokalnych aktywistów oraz pasji, którą poznaniacy żywią do muzyki elektronicznej już od zamierzchłych lat 90.

Dziś, gdy rave stał się modą, zakrawającą o hipsterską fanaberię, trudno sobie wyobrazić czasy, w których był jedynym sposobem na imprezowanie do tanecznej elektroniki na dobrym poziomie. A właśnie tak wyglądały początki techno w Poznaniu, kiedy to zaczęły się imprezy w ruinach starego browaru (dokładnie w tym samym miejscu, w którym stoi dzisiaj słynna galeria handlowa). Nielegalne potańcówki nie ograniczały się wówczas wyłącznie do techno, na playlistach ówczesnych didżejów znajdowało się miejsce na takie gatunki, jak garage i speed garage. Pomimo swej niszowości, stały się one mitem założycielskim poznańskiej sceny, dając asumpt do kolejnych inicjatyw związanych z muzyką elektroniczną. Z czasem, dzięki wysiłkowi rozrastającego się środowiska, z którego należy wyróżnić przede wszystkim rodzinę Czubalów, elektronika pojawiła się więc także w klubach (na początek Fabryka i Eskulap), a także na nośnikach fonograficznych, wydawanych przez pierwszą polską, założoną w 1998 r. wytwórnię Currently Processing. Gdy w reszcie kraju techno kojarzyło się raczej z Manieczkami (notabene, również wielkopolskimi) za sprawą ekipy Outside Media, związaną ze wspomnianymi Czubalami, w Poznaniu zaczęły pojawiać się coraz głośniejsze nazwiska światowej muzyki elektronicznej, a także cykliczne imprezy sygnowane znakiem berlińskiej wytwórni Tresor. Miasto na zawsze zmieniło swoje oblicze.

Źródło: FoxHole443 FB

Przez lata poznański klubing przybierał różne formy i mody. Na początku XXI w. w imprezowniach grodu Przemysła królował niepodzielnie house, który dało się wtedy słyszeć w prawie każdym zakamarku. House’owy ruch zaowocował powstaniem takich klubów, jak legendarne Post Dali albo istniejące do dzisiaj i utrzymujące się bardzo długo na liście najlepszych polskich lokali tanecznych SQ, wprowadzając muzykę elektroniczną na imprezowe salony. Wraz z przedostawaniem się jednego nurtu do mainstreamu, robiło się miejsce na inny w undergroundzie, który z czasem zyskiwał na popularności. I tak w odpowiedzi na coraz bardziej lanserskie imprezy house’owe, zyskiwać na znaczeniu zaczęła muzyka bassowa, która rozbrzmiewała przez lata we wszystkich miejscach uważanych za alternatywne. Z czasem i ona uległa komercjalizacji, czego najlepszym przykładem jest fenomen poznańskiego dubstepu, który za sprawą didżeja Miza pojawił się w mieście na długo przed wybuchem ogólnoświatowego szaleństwa na jego punkcie, by wkrótce stać się magnesem przyciągającym setki osób na imprezy organizowane przez ekipę Foxhole443. Mimo iż moda na dubstep, wyeksploatowana wiertarkami i piszczałkami, szybko się skończyła, to społeczność, która się wtedy zawiązała, jest wystarczającą motywacją dla promotorów, by w dalszym ciągu organizować dobre dubstepowe imprezy. Podobnie rzecz się ma z drum’n’bassem – choć czasy, w których leciał w każdym klubie minęły prawdopodobnie bezpowrotnie, w mieście koziołków cały czas jednym z najpopularniejszych cykli wydarzeń jest DrumObsession. Niedawno w Projekcie LAB odbyła się 79. edycja party spod tego znaku, a jej headlinerem był Alix Perez, bodaj największa gwiazda światowego liquid dnb.

W historii poznańskiej muzyki elektronicznej właściwie nie ma czarnej dziury – zawsze było jakieś miejsce, w którym można było ją znaleźć. Kiedy swego czasu house stał się synonimem lansu, powstała do bólu undergroundowa Cafe Mięsna, serwująca głównie brudne electro, następnie rząd elektronicznych dusz przejęło 8 Bitów, po którym z kolei schedę przejął Projekt LAB, sposobiący się właśnie do świętowania swych piątych urodzin i zarazem – nie przestający przyciągać rzeszy imprezowiczów. “Przestrzeń doświadczalna” z Grochowych Łąk swój sukces zawdzięcza kilku czynnikom, m.in. spójnej z identyfikacją graficzną narracji w komunikacji z potencjalnymi klientami, ale także mądrze planowanym line-upem, dzięki któremu klub nie tylko nadąża za zmieniającymi się w zawrotnym tempie trendami, ale wręcz stara się je wytyczać. Utrzymującą się przez dłuższy czas dominację LAB-u próbowały złamać różne projekty, w tym reaktywowane wielokrotnie 8 Bitów, które po jednym z przeobrażeń, w nowym miejscu, zamieniły się w Nowe Bity, czy Klub Oczy. Prawdziwe ożywienie wprowadziła dopiero OFF Garbary, czyli przestrzeń, w której miejsce znalazło kilka ciekawych imprezowni, ze słynnym LAS-em na czele, w którym oprócz rockowych koncertów, grana była ciekawa, autorska muzyk elektroniczna. Podobnie, jak w Twojej Starej, w której bez płacenia za wstęp można było natrafić na wysokiej jakości granie z udziałem zagranicznych didżejów i live-aktowców, a także gorące nazwiska na rodzimej scenie. Synergia OFF-u, napędzana przez, nierzadko, trzy sceny, wytworzyła nową jakość i po raz pierwszy od dawna wprowadziła konkurencję w nocnym, elektronicznym Poznaniu. Konkurencję, która, jak mówi samo kierownictwo LAB-u, jest korzystna dla klubowiczów, klubom pomaga się rozwijać i przekłada się na jakość całego środowiska.

Projekt LAB
OFF Garbary, źródło zdjecia: NaszeMiasto.pl

Gdy dni OFF Garbary dobiegły przedwczesnego końca, jego miejsce zajęły nowe, o wiel większe lokale w postaci Tamy i Schronu. Oba miejsca depczą niedawnemu hegemonowi po piętach, a często nawet prześciga w liczbie weekendowych gości i mają również niemałe argumenty, by zapraszać tłumy, tak w kalendarium, jak i w swoim dotychczasowym dorobku – nie wzięły się wszakże znikąd. Wszystkie trzy poznańskie imprezownie z elektronicznymi brzmieniami, przyciągające każdego weekendu setki ludzi, powstały w oparciu o społeczności działające w mieście od lat. Przemawiają za nimi tysiące godzin setów w różnych lokalizacjach i dziesiątki tysięcy zawiązanych znajomości podczas nich.

Swoje zasługi w rozwoju poznańskiej elektroniki ma też wielopokoleniowa publika, której najstarsze i najbardziej wybredne warstwy, stanowią swoistą podstawę dla połowów co rusz to nowego narybku o mniej wyrobionych gustach.

Tak to się kręci już trzecią dekadę. I oby nigdy nie przestało.

Tekst: Szymon Woźniak „Igoronco”: raper i publicysta

Zdjęcie główne: Projekt LAB (FB)

TU I TERAZ