Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

5 powodów, dla których warto obejrzeć „Sex Education”

Nowy serial Netflixa pojawił się z zaskoczenia, podobnie jak rok wcześniej "The End of the F...... World", i wywołał podobne zamieszanie. Produkcja z Gillian Anderson okazała się jedną z ciekawszych propozycji serialowych, jakie pojawiły się na początku roku w ofercie platform streamingowych. O czym opowiada serial i dlaczego warto go obejrzeć, nawet jeśli trailer was nie zachęcił?
.get_the_title().

Brytyjskie seriale z budżetem Netflixa to recepta na sukces i pewność, że nie umrzecie z nudów, męcząc kolejny amerykański średniak „do obejrzenia i zapomnienia”. „Sex Education” spodoba się wam, nawet jeśli nie pamiętacie, kiedy właściwie mieliście 16 lat i nie czujecie potrzeby, aby sobie to przypomnieć. Wybraliśmy dla was pięć powodów, które powinny was przekonać do seansu z nowym serialem Netflixa:

1. Asa Butterfield i Emma Mackey

Popis aktorski w wykonaniu Butterfielda i Mackey to rzecz nie do zapomnienia. Świetnie ogląda się młodych aktorów mających już tak doskonały warsztat, który pozwala z wielką świadomością zmierzyć się z niezwykle trudnymi zadaniami aktorskimi. Zwłaszcza Asa miał co grać, bo zarówno sceny zmagań z masturbacją, jak i z inicjacją seksualną nie należą z pewnością do najłatwiejszych. Mowa tu o serialu dążącym do pokazywania realistycznej wizji świata, a nie komedii romantycznej czy operze mydlanej, gdzie problemy dotyczące sfery seksualności są przejściowe albo wręcz nie istnieją.

Butterfield stworzył niezwykle wiarygodny obraz nastolatka o imieniu Otis, który teoretycznie wie o seksie wszystko i to do tego stopnia, że może doradzać innym rówieśnikom, jednak gdy dochodzi do osobistej inicjacji, nie może przełamać bariery, na którą wpływ mieli jego rodzice i „obrazki” zapamiętane z dzieciństwa.

Emma Mackey z kolei brawurowo wciela się w rolę Maeve, w przeciwieństwie do Otisa nieposiadającej rodziny nadmiernie interesującej się jej losem. Musi umieć sama o siebie zadbać i sama zarobić na swoje utrzymanie. Dlatego, gdy poznaje Otisa i okazuje się, że jego porady dotyczące seksualności są skuteczne, postanawia rozkręcić z nim biznes „kliniki seksualnej”, gdzie za pieniądze zamierzają doradzać rówieśnikom, jak zmagać się z rozmaitymi problemami z zakresu życia seksualnego.

2. To nie jest kolejna nudna pogadanka o seksie

Dorośli widzowie mogą zazdrościć współczesnym nastolatkom, że ci mają to szczęście, że niektóre seriale dla nich przeznaczone (co warto podkreślić – tylko niektóre, ponieważ nurt Young Adult bywa bardzo kapryśny, jeśli chodzi o poziom i realizację swoich produkcji) są tak bezpretensjonalne i mądrze opowiadają o problemach młodzieży.
„Sex Education” pokazuje szeroką gamę problemów i dowodzi, że można dać sobie z nimi radę na różne sposoby. Mowa tu o poszukiwaniu tożsamości, także seksualnej, wyborze modelu życia – czy warto się wpasować, czy iść pod prąd, jak ustalać swoje priorytety. Serial szuka także odpowiedzi na pytanie o to, kiedy rodzina jest dla młodych ludzi wsparciem, a kiedy ciężarem.

Nie unika pokazywania nieidealnych modeli życia, w których współcześni nastolatkowie muszą sami o siebie walczyć, pokazuje, czym różni się zdrowy egoizm od narcyzmu, a także wskazuje, że różne grupy społeczne inaczej postrzegają proces dojrzewania i wchodzenia w dorosłość.

O seksie bohaterowie rozmawiają sporo, głównie w kontekście trudności, potencjalnych problemów zdrowotnych i odmiennych oczekiwań partnerów. Jednym z ciekawszych wątków jest dyskusja o inicjacji seksualnej i motywacji, dlaczego chcemy TO zrobić.

Dawno w żadnej telewizji tak dojrzale i bez nadęcia nie mówiono o tak ważnych sprawach, więc Netflix musiał wziąć ten problem na swoje barki i poradził sobie z tym świetnie.

3. Edukacja seksualna w wykonaniu nastoletniego „specjalisty”

Otis niczym jego matka terapeutka, dr Jean Milburn (w tej roli Gillian Anderson) zadaje wnikliwe pytania i stara się nie oceniać swoich rozmówców. Brzmi to nieco absurdalnie, ale te właśnie rozmowy są jednymi z ciekawszych wątków serialowych, ponieważ pokazują, że właśnie brak odpowiedniej edukacji seksualnej już na wczesnym etapie prowadzi człowieka do wielu nieporozumień na linii ja–moje ciało–co pomyślą inni–co ja sam/a sądzę na ten temat.

Wątek Otisa–specjalisty pokazuje, jak bardzo brakowało takiej tematyki w serialach dla młodzieży w latach 80. i 90. i jak bardzo „Beverly Hills 90210”, mimo że starało się informować widzów o chorobach wenerycznych, konieczności używania prezerwatyw oraz gaszeniu paniki na temat AIDS, nie dawało podstawowych informacji o dojrzewaniu do inicjacji seksualnej i trudnościach z niej wynikających oraz o bagażu emocjonalnym, jaki się z tym wiąże.

4. Brytyjski humor i moda retro

„Sex Education” to serial brytyjski, ale trudno się zorientować od pierwszych chwil, gdzie właściwie jesteśmy i który to rok. Dopiero po kilku minutach brytyjski wystrój wnętrz domów bohaterów, architektura i malownicze okolice pozwalają się nam rozeznać w realiach.

Trudno też początkowo zorientować się w ramach czasowych, ponieważ bohaterowie wyglądają jak żywcem wyjęci z lat 80. Szybko jednak obecność smartfonów i laptopów sprowadza nas na ziemię.

Serial jest zawieszony w pewnej umowności – brytyjskie dekoracje, silne nawiązania do popkultury lat 80., a także amerykański styl życia sprawiają, że „Sex Education” wymyka się nieco konwencjom i gatunkom telewizyjnym. Nie przeszkadza to jednak dobrze się bawić podczas oglądania ośmiu odcinków tej nietuzinkowej produkcji. Gillian Anderson w roli komediowej to coś, co zdecydowanie chcielibyśmy oglądać częściej. Nieco oderwana od rzeczywistości i niezwykle bezpośrednia dr Jean Milburn to jedna z tych bohaterek, z którymi chcielibyśmy się przyjaźnić, ponieważ ma niezwykły dar do sprowadzania na ziemię, gdy ktoś zbytnio buja w obłokach i planuje tam pozostać.

5. Przemoc w szkole to nie żart

Przyjaciel Otisa jest prześladowany w szkole przez Adama, syna dyrektora placówki. Właściwie trudno zrozumieć, co motywuje sprawcę (dowiadujemy się tego w ostatnich odcinkach), ale jedno jest pewne – wszyscy o tym wiedzą i nikt nic z tym nie robi.

Bagatelizowanie problemów uczniów to bolączka szkół od dawien dawna, nic więc dziwnego, że w tej szkole jest podobnie.

Widać to także na przykładzie Maeve, od lat obrzucanej obelgami z powodu pewnej plotki. Bohaterowie nie mają w szkole ani jednej osoby dorosłej, na którą mogą liczyć. To przerażające, ale równocześnie bardzo prawdziwe i prowadzi do pytania, jak zmienić system edukacji, żeby szkoły przestały być wylęgarnią przemocy i obojętności.

Serial w całości dostępny jest na Netflixie.

Tekst: Małgorzata Major

TU I TERAZ