Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Alessandro Pacciani – reżyser reklam motoryzacyjnych opowiada o swojej pracy

"Nie cierpię 'branży reklamowej'. Ta fraza reprezentuje dla mnie wszystko, czego nie cierpię w tym fachu" – mówi nam Alessandro Pacciani, znany twórca reklam motoryzacyjnych.
.get_the_title().

Twoje reklamy to w istocie krótkometrażowe arcydzieła – czy to kwestia czasów w jakich żyjemy, czy po prostu inne działania w obrębie przemysłu motoryzacyjnego nie mają sensu?

Alessandro Pacciani: Lubię postrzegać swoje filmy jako darmowe treści rozrywkowe, którymi można cieszyć się bez konieczności płacenia za bilet. Żyjemy w czasach, kiedy większość produkcji reklamowych jest najczęściej po prostu przewijana, jeśli to oczywiście jest możliwe.

Szczerze mówiąc, sam rzadko kiedy oglądam reklamy, większość tego typu treści jest nudna i nijaka. Jeśli reklama nie porwie mnie w przeciągu czterech pierwszych sekund, sam naciskam przycisk “Pomiń”.

Sam staram się sięgać po inny język, nie podążam raczej za wytycznymi i stylem charakterystycznym dla przemysłu reklamowego czy motoryzacyjnego. W większości przypadków zaczynam od animacji, wokół której buduję coś o specyficznym wydźwięku, osobowości, coś, co wywoła daną emocję czy zbuduje określony nastrój. Następnie popycham ten półprodukt we właściwym kierunku i rozwijam go do momentu, aż przypomina coś, co sam chciałbym obejrzeć bez przewijania. Mam nadzieję, że moi widzowie odbierają to w ten sam sposób, ponieważ jeśli dla nich nie jest to dobrej jakości rozrywka i będą klikać “Pomiń”, to chyba czas szukać sobie innego zajęcia.

Zdaje się, że przemysł reklamowy w końcu zrozumiał, że pochwycenie uwagi różnych widowni wymaga tworzenia bardziej dopasowanych i zróżnicowanych treści, ale w tej kwestii jeszcze przed nami długa droga.

Making of ABARTH Wasteland (DC) from Platige Image on Vimeo.

Jak przystało na świat motoryzacji, w twoich reklamach to samochód jest głównym bohaterem. Czy kreujesz swoje moto-postacie wedle własnej percepcji czy wyobraźni, tak jak to się robi w przypadku bohaterów filmowych czy literackich, czy musisz raczej trzymać się wytycznych producenta i cech przypisywanych pojazdowi przez społeczeństwo, historię, fanów, itd.?

Ciekawe pytanie. Koniec końców, to jednak branża reklamowa, bohaterem jest auto, a klient zawsze chce czegoś, co przypomina motoryzacyjną pornografię, która utwierdzi odbiorców w myśleniu, że to właśnie to auto jest najszybszym i najbardziej seksownym na rynku.

Z jednej strony trzeba pamiętać o kliencie i fakcie, że jednak robimy reklamy, ale z drugiej trzeba jednak pogodzić się z tym, że na świecie są ludzie, których motoryzacja w ogóle nie obchodzi. Kiedy widzą auto, w ich mózgu pojawia się tylko pojęcie “To jest samochód” i tyle, niezależnie od tego, jak dobrze jest ono zaprojektowane, jak mocny ma silnik, czy jak drogie jest. To tylko auto. A

by zapewnić rozrywkę widzom trzeba sięgnąć głębiej i połechtać ich najbardziej skrywane fantazje, tylko tak można pochwycić uwagę na dłużej niż kilka sekund.

To jest linia, która oddziela sprzedawców aut od filmowców.

Mój twórczy wkład w tego rodzaju produkcje polega na znalezieniu właściwego kontekstu i wypracowaniu scenariusza, odpowiedniej skali i wszystkich innych elementów, które pomogą wydobyć dramatyzm i napięcie z nieożywionych przedmiotów.

W jakim stopniu marka samochodu i jego charakter determinuje Twoje podejście do samego filmu? Czy praca dla Lamborghini czy AMG Mercedes różni się od pracy dla Abarth?

Robię najróżniejsze filmy, ale zawsze trzymam się swojego bardzo specyficznego stylu. Słyszałem, że niektórzy mówią o nim, że “lansuje prostactwo”. W pewnym sensie jestem rośliną, która daje specyficzny rodzaj owocu, więc nawet jeśli ktoś usilnie każe mi trzymać się jakiegoś schematu, koniec końców i tak stworzę coś swojego. Więc w moich relacjach z klientami sytuacja jest z reguły odwrotna niż normalnie – przychodząc do mnie, klienci właśnie domagają się tego specyficznego owocu, z którego jestem znany. Tak więc nie muszę dostosowywać się do wymagań marki – to marki reagują i adaptują się do mojego stylu.

JAGUAR Playground from Platige Image on Vimeo.

Masz w zwyczaju jeździć samochodami ze swoich reklam przed przystąpieniem do pracy? Żeby wyczuć ich charakter?

Tylko czasami. Na pewno pomaga mi to lepiej zrozumieć, jak dany samochód reaguje zanim zgotujemy mu istne piekło na ziemi (śmiech), piekło oczywiście z punktu widzenia technicznego, nie kreatywnego.

Czy zdołałbyś kiedyś stworzyć klip czy film bez tej kolorowej, żywej, wybuchowej osobowości, z której Twoje dzieła są znane? Jak przedstawiłbyś w swojej reklamie rodzinne kombi?

Nie wiem, czy powinienem się podejmować czegoś takiego, biorąc pod uwagę, że cała moja kariera opiera się na całkowitym przeciwieństwie takiego podejścia. Nawet jeśli włożyłbym w to wszystkie swoje siły, to wynik i tak byłby niezadowalający. Jestem tego pewien na 99,9 proc.

Czy branża bywa ciężka dla artystów Twojego pokroju? A może wręcz odwrotnie, czasami czujesz, że wszystko jest możliwe?

Największym wyzwaniem jest znalezienie właściwych projektów, nie można chwytać się wszystkiego, więc selekcja ma kluczowe znaczenie. Trzeba skupiać się na takich projektach, które poszerzają nam horyzonty, zachęcają do rozwoju, a unikać “rozmieniania się na drobne” przy projektach, które nie odzwierciedlają naszego widzenia świata. I wierzę, że właśnie wszystko jest możliwe, kiedy będziemy wybierać właściwe projekty.

Nie boisz się nadmiaru wizualnych efektów specjalnych, tego, że w imię swobody twórczej posuwasz się trochę za daleko? Do czego trzeba przywiązywać wagę przy pracy z efektami? Gdzie jest granica?

Efekty specjalne to niemal moje ulubione narzędzie w arsenale reżysera. Myślę, że mogą zdawać się przesadą tylko wtedy, kiedy wykorzystujemy je do przedstawienia czegoś, co można było nagrać w tradycyjny sposób bądź przedmiotów, które znamy zbyt dobrze z życia codziennego.

Ujęcia z efektami specjalnymi umieszczam tam, gdzie mają szansę ulepszyć rzeczywistość, potęgować rozmach produkcji; w takich chwilach celowo biorę, mówiąc kolokwialnie, “co fabryka dała”, ale oczywiście w granicach kontekstu, bo nie chcę, żeby ujęcia z efektami całkowicie przyćmiły te konwencjonalne.

Zaczynamy od tradycyjnego materiału, który ulepszamy efektami praktycznymi, a potem, jeśli jest taka potrzeba, podkręcamy go jeszcze efektami komputerowymi.

ABARTH Wasteland (Director’s Cut) from Platige Image on Vimeo.

Jest jakaś sceneria, jakaś wizja świata czy jakiś specyficzny element, którego nie odważyłbyś się umieścić w swojej reklamie?

Nigdy wcześniej nikt chyba nie zadał mi podobnego pytania, ale zdaje mi się, że nie ma takiego elementu. Wierzę, że wszystko można przedstawić w nowym świetle, każdy temat czy gatunek, nawet to, co znajduje się daleko poza naszą strefą komfortu. Wszystko, co mogę podkręcić w jakiś atrakcyjny sposób czy ulepszyć, ma według mnie duży potencjał.

Jak układała się Twoja współpraca z polską ekipą z Platige Image? Polska wrażliwość pomogła reklamie?

Oczywiście, artyzm załogi Platige Image zawsze był dla mnie powalający. We wspólnej pracy wykazali się niesłychanym poświęceniem, pieczołowitą dbałością o szczegóły niezależnie od działu, i poziomem technicznego wyrafinowania na każdym etapie pracy. Połączyła nas wspólna wizja i staliśmy się naprawdę zgranym zespołem.

Czy jest coś, czego nie lubisz w swojej pracy, jakiegoś specyficznego zadania czy aspektu, który najchętniej oddałbyś komuś innemu? Coś, co cię drażni albo co nie jest Twoją silną stroną?

Nie cierpię “branży reklamowej” (histeryczny śmiech). Serio, mówię poważnie. Ta fraza reprezentuje dla mnie wszystko, czego nie cierpię w tym fachu. Oczywiście, z praktycznego punktu widzenia jestem elementem branży reklamowej, ale jestem zainteresowany bardziej tworzeniem treści rozrywkowych, czyli czegoś, co ma jak najmniej wspólnego z polityką branży.

Jakie talenty czy umiejętności, poza oczywiście znajomością sztuki filmowej i nietuzinkową kreatywnością, przydają Ci się w pracy?

Kolekcjonuję wyraźne wspomnienia specyficznych życiowych doświadczeń, z którymi się identyfikuję i które mogę wpleść w jakiś sposób w swoje wysiłki twórcze. Kojarzysz termin “aktorstwo metodyczne”? Robię praktycznie to samo, tylko w branży reklamowej.

Czy po godzinach też siedzisz w motoryzacji? Dużo jeździsz? Co najbardziej lubisz w autach?

Jasne, uwielbiam prowadzić, uwielbiam przeciążenia na zakrętach. Bardzo cenię sobie fizyczność siedzenia za kierownicą, czasami jeżdżę bez celu, odlatuję gdzieś daleko we własnej głowie, a kierownicą kontroluje podświadomość, pamięć mięśniowa. To świetny sposób na przewietrzenie głowy.

Masz jakieś motoryzacyjne marzenia? Dla której z legend branży moto chciałbyś kiedyś pracować?

To pewnie straszny frazes, ale chciałbym kiedyś zrobić coś klasyków pokroju Bugatti czy Pagani. Marki tak legendarne nie potrzebują reklam, więc praca dla nich byłaby czystą frajdą.

Są jakieś marki, z którymi nie chcesz pracować?

Lepiej, żebym ich tu nie wymieniał, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że z niektórymi już współpracowałem w przeszłości.

Rozmawiał: Maciej Nawrocki

MOTO