Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

„Nie mam jachtu, nie mam samolotu, budujemy siłę gospodarczą Polski”– mówi prezes LPP

"Chcemy, żeby Polacy byli dumni z Reserved jak Szwedzi z IKEA" – mówi prezes LPP Marek Piechocki. Czy LPP ma na to szansę? Przedstawiamy 5 powodów, dla których może im się udać.
.get_the_title().

Jakiś czas temu odwiedziliśmy siedzibę LPP w Gdańsku podczas konferencji, jaką zorganizowali dla dziennikarzy. Mogliśmy przyjrzeć się pracy różnych działów – od IT, po działy projektowe – zajrzeć wszędzie, nawet za biurka prezesów, zjeść w stołówce, pogadać z pracownikami. LPP chciało pochwalić się działaniami w sektorze IT, wykorzystaniem nowych technologii, przedstawić nowe inwestycje. Oprowadzał nas Marek Piechocki, prezes LPP, który wraz z Jerzym Lubiańcem w 1991 roku stworzył największą obecnie polską firmę odzieżową. Dziś w portfolio poza Reserved mają marki Cropp, House, Mohito i Sinsay.

Zaintrygowała nas postawa założycieli LPP i ich aspiracje, co skłoniło nas do refleksji. Czy Reserved ma szansę stać się tym, czym IKEA jest dla Szwedów? Czy zaczniemy być dumni z sukcesów polskiej firmy? Właściciele i założyciele LPP mają jasną wizję i wysoko postawione cele. Przyglądamy się zatem, czy mają szansę ścigać się z największymi na rynku.

1. LPP myśli globalnie

Jesteśmy małą firmą w porównaniu z gigantami branży – twierdzi Piechocki. Prezesi LPP uważają, że ich firma wciąż jest mała. Nie lubią określenia gigant, które przylgnęło do nich w Polsce – uważają, że w skali globalnej Reserved i spółka z przychodami 1,64 mld euro w 2017 roku to jeszcze mała firma. Porównując ją oczywiście do ZARY (25,3 mld euro w 2017 roku) czy H&M. Mierzą więc wysoko. 

Dlatego zatrudniają globalne gwiazdy – Kate Moss czy Cindy Crawford – dlatego otwierają butiki w najważniejszych punktach sprzedażowych, jak Oxford Street. Dlatego coraz poważniej traktują sprzedaż online.

LPP jest dziś obecne w 20 państwach i w najbliższym czasie planuje wejście do kolejnych pięciu.

2. LPP zachowuje się jak 30-letni start-up. 

Przez 20 lat nie wypłacaliśmy dywidendy, cały czas inwestujemy, a jedyna pewna rzecz to to, że będziemy się zmieniać. Chcemy, żeby większość zysków nadal było inwestowanych – dodaje Piechocki.
Dla założycieli LPP najważniejszy jest rozwój i inwestycje. Ich perspektywa myślenia globalnego sprawia, że marka cały czas się rozwija i cały czas inwestuje.

3. Nie przepalają kasy i mają protestancki sznyt 

Prezesi LPP przyjęli także dość trudną politykę prywatnych ograniczeń. Przez 20 lat nie wypłacali dywidendy. Wolą inwestować. Polityka ta wynika także z ich trybu życia.

Podkreślają, że nie mają pałaców czy samolotów, ale mają cel: zbudowanie gigantycznej marki.

Do tego lekko protestancki sznyt.
Podczas wyjazdów śpimy dwójkami, w normalnych hotelach. Jesteśmy powściągliwi, jeśli chodzi o konsumpcję – mówi Piechocki. – Jeżdżę na rowerze do pracy, kształciłem dzieci w normalnych szkołach, kończyły Politechnikę Warszawską, syn pracował w IT banku, teraz pracuje w LPP. Moi synowie sami zarobili na samochody, jeżdżą starymi autami, prowadzimy skromny tryb życia. 

4. Chcą być marką z Polski 

Wedel, Hortex – te firmy kojarzą się wielu z nas z czymś wpisanym w „polskie DNA”, ale dziś polskie już nie są. Należą do zagranicznych spółek. Czy to źle? Zależy, jak się na to patrzy, ale zmiany wprowadzane w produkcji czy sposobie myślenia o marce mogą już nie do końca pasować do najważniejszych założeń ich twórców.

Nie mówiąc już o korzyściach społecznych płynących z gospodarczego powiązania firmy z regionem.

I had a dream: żeby to była prywatna polska firma na pokolenia, żeby to było polskie, żeby zostało takie, jak jest – powiedział na konferencji Piechocki. – Mógłbym akcje LPP sprzedać. Takie prawo ma właściciel. Tego jednak nie chcę.

Siedziba LPP w Gdańsku

5. Stawiają na rodzinę

Marek Piechocki chce, by LPP pozostało firmą rodzinną, dlatego planuje w najbliższych miesiącach przeniesienie swoich akcji do specjalnej fundacji, w której władzach zasiądzie jego rodzina. Jerzy Lubianiec, drugi założyciel LPP, ma w planach to samo posunięcie.
 Od dwóch lat spotykam się więc z moją rodziną. Budujemy konstytucję tej rodziny – chcę wszystko spisać, żeby było wiadomo, co będzie się działo po mojej śmierci. Chcę, żeby dzieci pracowały tutaj i pilnowały tego, co ja tworzę – opowiada Piechocki.

Siedziba LPP w Gdańsku. Odrestaurowany stary zakład tytoniowy.

6. Są regionalni, mimo globalnych celów. 

Inglot prawdopodobnie nie byłby dziś globalnym gigantem, gdyby nie to, że marka pozostaje dalej firmą rodzinną z siedzibą w mieście założycielskim. IKEA czy Absolut też czerpią ze swoich lokalnych źródeł i rodzinnych wartości, a ich siedziby także znajdują się w miastach założycielskich.

Podobnie do Inglota myślą założyciele LPP – chcą mieć realny wpływ na markę. LPP jest dumne ze swoich inwestycji, nowych miejsc pracy oraz wpływu na Gdańsk, z którym jest związane od początku. – Chcemy być na Pomorzu w Gdańsku. Tu inwestujemy i chcemy inwestować dalej. Nasz plan trzyletni oznacza m.in. 4 tys. nowych miejsc pracy i 2,2 mld krajowych inwestycji. Te pieniądze zostaną w Polsce – mówi Piechocki. LPP przeniosło spółki cypryjskie z powrotem do Polski i tu płacą podatki.

FUTOPIA