Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Co po Bangladeszu? Rozmawiamy z Anią Miazgą, koordynatorką CSR w największej polskiej firmie odzieżowej

"Często mówię, że mam najlepszą pracę na świecie. W końcu niewielu osobom płacą za czynienie dobra" – mówi Ania Miazga, koordynatorka CSR w LPP. Sprawdzamy, co zmieniło się po największej katastrofie w historii branży odzieżowej.
.get_the_title().

Mieliśmy okazję wysłuchać wykładu Ani Miazgi o CSR (corporate social responsibility, społeczna odpowiedzialność biznesu) w modzie podczas Gdynia Design Days i przyznamy, że wiele rzeczy nas zaskoczyło, np. szkodliwość produkcji bawełny. Postanowiliśmy jednak zapytać Anię o jej pracę, jak wygląda ona na co dzień i jakie zmiany wprowadzono po tragedii w Bangladeszu.

F5: Tragedia w Bangladeszu zmieniła świat mody – zwróciła uwagę na palące problemy dotyczące warunków, w jakich powstają ubrania najbardziej znanych marek odzieżowych na świecie. Zmieniła się świadomość konsumentów i producentów. Dla was była to sytuacja kryzysowa. Położyła się cieniem na wizerunku LPP, której metki znaleziono w Rana Plaza. Powiedz, co zmieniło się po Bangladeszu? 

Ania Miazga: Od tamtego czasu przede wszystkim zmieniła się świadomość. Weźmy taki przykład: zapewne bywa, że nie masz czasu, ochoty na siedzenie w kuchni, więc „outsourcujesz” swój obiad. Przychodzi dostawca z pizzą, płacisz, sprawdzasz, czy ciepła, czy ma dodatki, które zamówiłaś etc. Raczej nie zastanawiasz się nad tym, czy samochód którym przyjechał twój posiłek jest bezpieczny i sprawny do jazdy, czy w lokalu jest gaśnica, a piec posiada wszystkie atesty. Dlaczego się nad tym nie zastanawiasz? Bo przecież są specjalne służby, inspekcje, kontrole, przepisy, które tego pilnują. One są za to odpowiedzialne, nie ty. Ty tylko zamawiasz pizzę, komputer, koszulkę. Takie same założenie mają zazwyczaj firmy.

Przed Rana Plaza nikt nie myślał, że firma odzieżowa powinna mieć audytora bezpieczeństwa i sprawdzać, czy u dostawcy odpowiednio zaplanowana jest droga ewakuacyjna.

Nawet dzisiaj, gdy jestem na spotkaniach z innymi markami, niektórzy mówią: „przecież my się znamy na ciuchach, a nie na rodzajach gaśnic”. Nie zrozum mnie źle, nie staram się nikogo wybielać, tylko wytłumaczyć, dlaczego doszło do tragedii. Strasznej tragedii, do której nigdy nie powinno dojść, ale która zmieniła bieg historii i była największą katastrofą w dziejach branży odzieżowej. Po Rana Plaza 200 największych firm odzieżowych, w tym LPP, związki zawodowe, międzynarodowa organizacja pracy stowarzyszyły się by zapewnić bezpieczeństwo w firmach swoich dostawców. W 2013 roku wszystkie fabryki, w których produkowaliśmy ubrania zostały bardzo dokładnie sprawdzone, wypisaliśmy naruszenia, błędy i sukcesywnie kontrolowaliśmy ich naprawę.

Dzisiaj 89 proc. tych błędów już nie istnieje. To o 89 proc. bezpieczniejsze warunki pracy.

Szkolimy dziesiątki tysięcy pracowników, sprowadzamy technologię z całego świata, postawiliśmy sobie i naszym partnerom poprzeczkę bardzo wysoko.

Na czym polega Twoja praca i odpowiedzialność?

Często mówię, że mam najlepszą pracę na świecie. W końcu niewielu osobom płacą za czynienie dobra. Zupełnie naturalnym jest, że firma działa po to, by osiągnąć zysk, ale istotne jest też, jak to robi. Ja jestem właśnie od tego „jak to robi”. Przypatruję się wszystkim procesom, wszystkim etapom naszego działania (projektowanie, szycie, transport, sprzedaż) i staram znaleźć te elementy, które mogą być newralgiczne pod względem środowiskowym, praw człowieka czy etyki. I tutaj zaczyna się ciekawsza część, bo wyobraź sobie, że gdy ty jesteś zajęta pilnowaniem terminów, celami i zadaniami, jakaś babka z kosmosu przychodzi i mówi, że wszystko wygląda fajnie, ale czy mogłabyś zrobić to samo, oszczędzając 100 litrów wody? To oczywiście uproszczenie, ale kwintesencja jest taka, że muszę mieć oczy szeroko otwarte na procesy, trendy rynkowe, nowe możliwości technologiczne, zmiany geopolityczne. Muszę też umieć przekonać innych do dodatkowego zaangażowania, do zrobienia jeszcze więcej i do zmian. Łatwiej jest w takiej firmie jak LPP, bo mamy wrażliwych ludzi, którzy wręcz sami przychodzą i mówią: „Hej, nie podoba mi się to lub tamto, zróbmy coś, aby to poprawić”.

Czy sprawdzasz sama, jak wygląda sytuacja u waszych producentów?

Tak, sama byłam w Bangladeszu, Birmie, Kambodży, w tym roku jadę do Turcji. Natomiast moje wyjazdy są dodatkowe, głównie służące zdobyciu przeze mnie wiedzy. Spotykam się też w miarę możliwości z organizacjami, które tam działają i mogą opowiedzieć mi o sytuacji społecznej w regionie. To też pomaga w ocenie ryzyka. Na co dzień kontrolę prowadzą wyszkoleni audytorzy. Są we wszystkich krajach, w których produkujemy ubrania. Mamy ok. 1000 dostawców, w zeszłym roku zrobiliśmy 1118 audytów. Dodatkowo mamy inspekcje przeprowadzane przez ACCORD i SGS, kontrole jakościowe na miejscu, odwiedziny naszych kupców w fabrykach i osoby z biur przedstawicielskich. Jednym słowem, jesteśmy na miejscu bardzo często.

Czy macie kontakt z innymi markami odzieżowymi? Współpracujecie z nimi?

Co do spotkań z innymi markami, to międzynarodowo jesteśmy w ACCORD-zie i jeździmy regularnie na spotkania, więc to się faktycznie dzieje. Wymieniamy się tam wiedzą np. o nowych inicjatywach branżowych i skutkach podejmowanych działań. Nikt nie chce powtórki z Bangladeszu.

Ile przeznaczacie/przeznaczyliście na poprawę warunków pracy w fabrykach?

Z końcem tego roku to będzie kwota 21 mln złotych. Kiedyś dla samej siebie liczyłam stosunek naszych wydatków na ten cel do przychodów, by móc porównać nasze zaangażowanie z innymi. Zachęcam innych do takiego porównania, bo wiele danych jest ogólnodostępnych. LPP naprawdę jest liderem.

Gdzie produkujecie ubrania? Gdzie jest najtrudniej i gdzie mierzycie się z największymi wyzwaniami? Jakie widzisz obecnie kolejne zagrożenia? Co sprawia największą trudność?

Tak jak w zdecydowanej większości firm odzieżowych, część naszej kolekcji powstaje w Azji. W krajach rozwijających się zawsze ryzykiem jest nierówność społeczna. Klimat nie ma tu znaczenia – bogaci chcą być bogatsi, a to zazwyczaj dzieje się kosztem biedniejszych.

Dodatkowo polaryzacji społecznej sprzyjają słabe struktury państwowe, niski poziom edukacji czy ograniczona kontrola międzynarodowa. Idealna sytuacja do wyzyskiwania słabszych, do „zgubienia” szacunku do drugiego człowieka.

Kolejnym wyzwaniem są więc kwestie socjalne, czyli poziom wynagrodzeń, liczba nadgodzin, możliwość pracy osób poniżej 18 roku życia, świadczenia socjalne etc. Zaczęliśmy od spisania naszych zasad w krótki dokument, który otrzymuje każdy nasz partner, podpisuje go, deklarując, że będzie tych zasad przestrzegał i musi ich przestrzegać. Jednak sama deklaracja to zdecydowanie za mało. Istotne jest przestrzeganie jej i to pieczołowicie kontrolujemy. Pierwszym źródłem wiedzy są nasi audytorzy z Polski oraz pracownicy w biurach w Azji (Szanghaj i Dhaka). Dodatkowo w Bangladeszu wspiera nas zewnętrzny ekspert, audytorska firma SGS.

Ale produkcję zlecamy nie tylko w Azji. Z każdym rokiem mocno zwiększamy produkcję w Polsce i Europie. Już teraz w Reserved i Mohito można znaleźć sporą kolekcję made in Poland. Bez względu jednak na lokalizację produkcji, wszystkich obowiązują te same zasady – respektowanie bezpieczeństwa i warunków pracy.

Przemysł odzieżowy, jak sama powiedziałaś na konferencji, jest jednym z poważniejszych trucicieli środowiska. Co robicie, żeby LPP pozostawiało po sobie mniejszy ślad? Ostatnio świat zelektryzowała i oburzyła informacja o zniszczeniu przez markę Burberry ubrań o wartości 38 mln dolarów i to tylko w tym roku! Co LPP robi z ubraniami, które się nie sprzedały? 

Problemem, który zaczyna być dostrzegany coraz mocniej są śmieci. Te powstają wszędzie, praktycznie ze wszystkiego, w coraz większej mierze z tekstyliów. Nie mamy dzisiaj technologii, która pozwalałaby nam przetworzyć i zrecyklingować wszystkie ubrania, które powstają na świecie, a powstaje ich już teraz 80 miliardów sztuk rocznie. 80 miliardów to 10 sztuk przypadających na każdego człowieka na Ziemi, z czego oczywiście zdecydowanie więcej kupują mieszkańcy tzw. zachodu. Zdając sobie sprawę z naszego wpływu, szukamy nowych rozwiązań. W coraz większym stopniu korzystamy z materiałów bardziej przyjaznych środowisku, a ubrania niesprzedane przekazujemy potrzebującym. Dla przykładu w zeszłym roku 100 tys. sztuk odzieży otrzymały od nas organizacje społeczne, domy dziecka i inne organizacje pomocowe.

Niedawno uruchomiliśmy w Reserved program ECOAWARE. W 20 największych sklepach w Polsce ustawiliśmy specjalne pojemniki, do których każdy może wrzucić używane, niepotrzebne ubrania. Metka czy marka nie ma znaczenia. Docelowo wszystkie przekazujemy do noclegowni dla bezdomnych w całym kraju. W ten sposób każdy może poczuć się częścią tego programu i czynnie zaangażować się w oczyszczanie otoczenia z niepotrzebnych ubrań, które innym mogą w jakimś stopniu pomóc. Rozwiązań nie jest bardzo dużo i nie są one idealne, ale im więcej firm będzie zaangażowanych w takie zmiany, tym będą one bardziej dostępne technologicznie i kosztowo. Dzisiaj większość dużych marek prowadzi programy CSR-owe, aczkolwiek mamy też małe marki, które na takim przekazie zbudowały swój charakter.

Dopingujmy je. Wybierajmy te marki, które wiedzą, że nie tylko zysk się liczy, ale jest jeszcze coś poza nim – nasze otoczenie i przyszłość.

Zastanawiam się, co czuli ludzie w LPP, pracownicy. Czy potrzebowali pomocy w poradzeniu sobie z tym, że efekt ich pracy w postaci realnie stworzonego ubrania miał wpływ na tak dramatyczny koniec osób wyykonujących tę pracę… Czy myślisz, że młodzi ludzie mogą się bać w pracy dla dużych marek takich jak LPP?

To było traumatyczne dla wielu osób, na pewno, ale wtedy nie byłam jeszcze w LPP, więc niewiele mogę powiedzieć. Znaczące jest, że Marek Piechocki w swoim wywiadzie dla Wyborczej w grudniu 2017 roku zapytany o swój największy błąd wymienia tragedię w Bangladeszu. Jednak nie dochodzą do mnie słuchy, by dziś to miało dalej tak silny wpływ na ludzi. Nasi pracownicy wiedzą, co robimy i myślę, że u nas jest większa pewność, że jest bezpiecznie niż gdzieś indziej. Co do innych firm, to jestem pewna na 100 proc., że nie chcą, by to się kiedyś powtórzyło. Naprawdę inwestujemy w bezpieczeństwo ogromne fundusze, a jak się domyślasz żadne przedsiębiorstwo nie inwestuje, gdy nie widzi takiej konieczności.

Ania Miazga, koordynator CSR w LPP

FUTOPIA