Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Berlin to nie tylko raj dla artystów i freaków. Millenialsi w startupach, czyli źródła rozczarowań

Berlin jako europejska Dolina Krzemowa ma sporo do zaoferowania młodym ludziom, ale obok kroniki sukcesów są też historie niepowodzeń. Justyna prowadząca blog BERLINSKO pisze, jakie pułapki czekają na reprezentantów pokolenia Y, którzy skuszeni wizją kariery, ruszają na podbój niemieckiej sceny startupowej.
.get_the_title().

Berlin jak magnes przyciąga artystów z całego świata. Burzliwa historia metropolii wpłynęła na powstanie specyficznych uwarunkowań sprzyjających procesom twórczym. Miasto „biedne, ale sexy” jest atrakcyjne nie tylko dla przedstawicieli świata sztuki, ale też dla reprezentantów pokolenia Y. Skuszeni niskimi kosztami utrzymania Millenialsi przyjeżdżają do niemieckiej stolicy, żądni rozwijać własne innowacyjne pomysły na biznes lub zbierać pierwsze doświadczenia zawodowe w startupach. Berlin jako europejska Dolina Krzemowa ma sporo do zaoferowania młodym ludziom, ale obok kroniki sukcesów są też historie niepowodzeń.

Berlin nie jest już wyłącznie postrzegany jako mekka imprezowych hedonistów, ale także kreatywnych przedsiębiorców.

Według różnych danych w ramach berlińskiego technopolis aktywnie funkcjonuje obecnie ok. 2400-2500 startupów. Perspektywa łatwego zdobycia zatrudnienia w mieście, gdzie jakość życia oceniana jest wyjątkowo wysoko to pokusa dla Millenialsów z całego świata. Jeśli sami już przeglądacie oferty pracy w Berlinie i przygotowujecie się do ewentualnej przeprowadzki, przeczytajcie o tym, jakie zagrożenia mogą czekać na tej wyboistej ścieżce kariery. Ta bowiem nie jest usłana różami i dla wielu staje się źródłem życiowych rozczarowań.

PRACA W STARTUPIE TO NIE DOGSITTING

Sprawne przejście procesu rekrutacyjnego rozpoczętego luźną rozmową przez Skypa z HR-rem, a zakończonego miłą pogawędką z przyszłym przełożonym w jednej z popularnych kawiarni-inkubatorów na Mitte czy Kreuzbergu nie zawsze są zapowiedzią łatwej i przyjemnej pracy. Zakres obowiązków stawianych przez startupowego pracodawcę może wymagać większych poświęceń niż opieka nad psem babci. Rozsądny Millenials weekendowe wyjście do Berghain niejednokrotnie będzie musiał przedwcześnie zakończyć z powodu czekającego na niego poniedziałkowego natłoku zadań.

MEETINGOMANIA

Jeśli można coś wyjaśnić w jednym mailu, lepiej zorganizować na ten temat spotkanie (lub cykl spotkań) z udziałem wszystkich pracowników firmy – taka zasada rządzi w startupowej codzienności. Pracownik musi mieć stałe poczucie, że jego głos będzie wysłuchany, a skargi i zażalenia może zgłaszać w każdej chwili. Managerowie wraz z działem kadr wcielają się w role psychoterapeutów oferujących indywidualne i grupowe sesje na kozetce w zakamuflowanej formie. Są to liczne tzw. feedback talks, rozmowy 1:1 z przełożonymi, regularne spotkania teamów i działów, all-hands meetings, wspólne lunche, team eventy, sesje networkingowe.

ZACHWIANE POCZUCIE SENSU

Wizja pracy nad rozwojem innowacyjnych pomysłów w ramach new media jest kusząca dla Millenialsów. W rzeczywistości wiele osób ląduje w startupach, z którymi w żaden sposób nie chce się identyfikować. Wegańska żywność dla kotów, mobilne ściąganie długów czy rozbudowa kategorii bielizny damskiej w sklepie internetowym nie brzmią już tak cool jak samo hasło-wabik „startup”. Kreatywność wielu stanowisk pracy sprowadza się wyłącznie do dobierania czcionki w wysyłanych e-mailach, stanowiących podstawę do kolejnych spotkań, burz mózgów o niczym konkretnym.

DARMOWE PŁATKI ŚNIADANIOWE = BEZPŁATNE NADGODZINY

Śniadania i imprezy firmowe, lunch roulette, piłkarzyki, ping pong, elastyczny czas pracy, płaskie hierarchie, płatki śniadaniowe, owoce, kawa i herbata na koszt firmy – to tylko niektóre z bonusów mających zachęcić potencjalnych pracowników do podjęcia pracy w startupie. Benefity te mają stworzyć pozór, że pracodawcę stać na wiele – rzadko jednak na stosowne podwyżki czy płatne nadgodziny. Działy kadr prześcigają się zatem w pomysłach na podnoszenie motywacji pracowników, bo nie dysponują możliwością oferowania hojnych premii finansowych.

HIRE & FIRE

Nie wszystkie startupowe idee są na tyle innowacyjne by mogły zdobyć środki od inwestorów. Tym, którym się to udaje, nie zawsze odpowiadają nowe warunki współpracy w ramach venture capital. Założyciele-pomysłodawcy niejednokrotnie nie potrafią później sprawnie radzić sobie z licznymi kwestiami organizacyjnymi, skalowaniem biznesu, zarządzaniem zespołem. Bankructwa, masowe zwolnienia i mentalność hire & fire to części składowe startupowej rzeczywistości. Strach przed utratą pracy z dnia na dzień stale towarzyszy pracującym w startupach Millenialsom. Wiele osób zniechęca się do dalszych działań, kiedy po niespełna kilku tygodniach czy miesiącach od przeprowadzki do Berlina, mając za sobą żmudne poszukiwania pracy i mieszkania, ponownie staje przed koniecznością znalezienia zatrudnienia. Zdarza się też tak, że startupowi pracodawcy wykorzystują niewiedzę międzynarodowych pracowników, ich nieznajomość niemieckiego prawa pracy. Oferują wtedy umowy niezgodne z prawem, ograniczają dni urlopowe, zmuszają do bezpłatnych nadgodzin, zwalniają w sposób niezgodny z prawem,
a w skrajnych przypadkach stosują mobbing.

Berlińska scena startupowa to świat w pigułce. Kierowani odmiennymi motywacjami przedstawiciele różnych narodów, religii i zapleczy kulturowych stawiają się w siedzibie swojej firmy by wraz z resztą współpracowników udoskonalać innowacyjne pomysły, które prędzej czy później znajdą się w powszechnym użyciu, ułatwiając życie każdemu z nas lub też które nigdy nie ujrzą światła dziennego. Wiele osób traktuje pracę w startupie jako dobrą zabawę, powtórkę z Erasmusa, a czas spędzony w nim to dla nich raczej tylko stan przejściowy, trampolina do kariery, a nie ostateczna destynacja. Dopóki berlińskie startupy nie wymyślą lepszych zachęt niż gratisowe müsli czy piłkarzyki, pracujący w nich Millenialsi będą z nich odchodzić tak szybko, jak szybko udało im się znaleźć zatrudnienie w berlińskiej Silicon Valley.

Justyna Burzynski // BERLINSKO (FB BERLINSKO)

FUTOPIA