Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Trolle opłacane przez Rosję zdradziły szczegóły swojej pracy i stawkę za komentarze

To już oficjalne – Rosjanie manipulowali nastrojami społecznymi w USA. Dwóch opłacanych trolli zdradziło szczegóły swoich działań.
.get_the_title().

Zaplanowane i ustrukturyzowane manipulowanie przez Rosjan nastrojami społecznymi w USA w trakcie ostatnich wyborów prezydenckich można traktować już dziś w kategoriach pełnoprawnego faktu. 13 osób oraz 3 firmy zostały oskarżone przez Amerykański Departament Sprawiedliwości o ingerencję w wewnętrzne sprawy kraju. Ponadto w rozmowie z New York Timesem dwaj byli pracownicy kremlowskiej Internet Research Agency – Siergiej i Aleksiej – podzielili się ze światem szczegółowymi informacjami dotyczącymi tego, jak wyglądała dezinformacyjna działalność ich komórki.

Wszystko sprowadzało się do pisania. Przez 12 godzin dziennie trzeba było zrealizować wymóg 20 wpisów blogowych (na trzech podległych jednej osobie kontach na platformie Live Journal) oraz 80 komentarzy. Taką ideologiczną i dość mechaniczną orkę, polegającą na stałym rozprzestrzenianiu założonych tez, całkiem sowicie nagradzano, gdyż za tydzień pracy można było liczyć na 1400 dolarów.

Tematyka tworzonych treści dotyczyła głównie najbardziej drażliwych i nośnych tematów, jak wojna w Syrii, konflikt ukraiński czy relacje pomiędzy Władimirem Putinem i Barackiem Obamą.

Oprócz przedstawiania ich z konkretnej, subiektywnej i mającej wywołać określone reakcje perspektywy, nie brakowało też bardziej wyrafinowanych propagandowych zagrywek, jak choćby regularne przemycanie sugestii o powiązaniach USA z pojawieniem się wirusa ebola. Często uderzano też w palące sprawy wewnętrzne – między innymi kwestie religijne czy tak żywe w ostatnim czasie, dzielące wręcz Amerykę na pół, konflikty i niezrozumienie na tle rasowym.

Organizacja zrzeszała nawet 1000 pracowników – także anglojęzycznych – którym wytyczne, jak podejrzewają Siergiej i Aleksiej, analogicznie jak im przesyłano drogą mailową. Komputery IRA wyposażone były zaś w specjalne skrypty, dzięki którym wpisy rozsyłano na kolejne konta, tworząc fake newsową lawinę, by następnie automatycznie generować dodatkowe odsłony.

Jednym z najskuteczniejszych sposobów manipulacji było też „produkowanie” fałszywych influencerów w mediach społecznościowych, których siła i zasięgi budowane były między innymi poprzez podszywanie się (często wraz z wykradaniem danych) pod lajkujących ich wpisy prawdziwych obywateli Stanów Zjednoczonych. W efekcie, w pewnym momencie, ozdobione imponującymi cyferkami pod względem liczby obserwatorów konta zaczynały przyciągać także neutralnych, bogu ducha winnych użytkowników, mieszając im w głowach.

Co jeszcze? Prywatne sieci VPN, konta PayPal zakładane na dane nieświadomych niczego Amerykanów, organizowanie wieców i protestów w oparciu o profile z zasięgami czy – główny cel akcji – agresywna nagonka na Hillary Clinton przy jednoczesnym promowaniu Donalda Trumpa oraz Berniego Sandersa.

Jaki wpływ wszystko to miało na wygraną Trumpa – Amerykanie twierdzą, że żaden, ale co innego mieliby mówić – pewnie się nie dowiemy, niemniej sama możliwość zaistnienia takiego trudnego do rozszyfrowania procesu stanowi kolejny dowód, że przy weryfikacji źródeł w internecie musimy mieć się na baczności. Wszystko to mocno współgra z obawami, jakie Aviv Ovadya – człowiek, który zawczasu ostrzegał przed zalewem świata fake newsami – artykułował ostatnio wobec niedalekiej przyszłości w wirtualnym świecie. Trochę strach.

Tekst: WM
Źródło: Polityka

SURPRISE