Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Nie możesz iść na protest, ale identyfikujesz się ze sprawą? Na tej stronie wynajmiesz osobę, która pójdzie za ciebie

Aplikacja póki co działa wyłącznie we Francji i powstała w odpowiedni na protesty żółtych kamizelek.
.get_the_title().

Czy was też przytłacza liczba wydarzeń, w sprawie których trzeba protestować? Nowa afera pojawia się ostatnio zanim zdąży się zmienić nakładkę na zdjęcie profilowe. Nie mówiąc już o pójściu na protest. Stawienie się tam i pokazanie swego słusznego oburzenia czy identyfikacji ze sprawą staje się coraz trudniejsze. Protest goni protest, a w międzyczasie są przecież jeszcze inne rzeczy, którymi z różnych względów powinniśmy się zająć.

Dzięki aplikacji Wistand nie musicie już stawiać się na proteście we własnej osobie.

Przynajmniej jeśli chodzi o wydarzenia we Francji, bo aplikacja póki co działa wyłącznie w tym kraju. To oczywiście nieprzypadkowe – ruch żółtych kamizelek już od pół roku protestuje tam przeciwko rosnącym kosztom życia, zwiększaniu obciążeń podatkowych na pracujących obywateli oraz elitom politycznym.

W aplikacji Wistand możecie wynająć osobę, która pójdzie za was na protest – musicie jednak pamiętać o tym, aby zrobić to maksymalnie 48 godzin przed planowanym wydarzeniem. Za dodatkową opłatą możecie sfinansować banery, plakaty czy koszulki dla waszego avatara, by podkreślić wasze oddanie sprawie.

Z kolei dzięki geolokalizacji upewnicie się, że wasz posłaniec rzeczywiście uczestniczy w wydarzeniu – możecie go nawet poprosić o to, by na bieżąco wysyłał wam z niego zdjęcia czy filmy.

W pewnym sensie jest to odpowiednik głosowania przez pełnomocnika, tylko stosowany do protestów – tłumaczy założyciel Wistand, Grégoire Laugier. Twórca opisuje swoją apkę jako demokratyczną służbę. Ma jednak świadomość, że jego wynalazek może posłużyć do mniej zbożnych celów – dlatego też obiecuje, że nie należy się spodziewać tego, że za sprawą Wistand początkowo niewielkie zgromadzenie przerodzi się w ogromny protest. Jedna osoba może wynająć tylko jednego avatara, więc nie ma mowy o armii opłaconych protestujących. – W pewnym sensie to trochę tak, jak było z serwisami randkowymi na przełomie lat 1999/2000. Na początku wszyscy byli w szoku, a dziś każdy ma konto choć na jednym – tłumaczy Laugier. Jego zdaniem wzmożone zainteresowanie sprawami politycznymi, które rozkwitło ostatnio w social mediach, można przenieść także do rzeczywistego świata – a skoro nie każdy ma taką możliwość, bo na przykład mieszka daleko od miejsca protestu, dlaczego nie umożliwić mu tego za pośrednictwem aplikacji?

Zdjęcie główne: Fakt.pl
Tekst: NS

FUTOPIA