Eksperyment w japońskim Microsofcie potwierdził, że wypoczęci dajemy z siebie więcej

Czy zmiana podejścia korporacyjnego na proludzkie byłaby remedium na globalne przemęczenie, pracoholizm i zaniedbywanie życia prywatnego?
.get_the_title().

Pełnoetatowe zatrudnienie dla wielu osób stanowi życiową konieczność. Jak by to było, gdyby obowiązki obejmowały nie pięć tylko cztery dni? Taki eksperyment na 2300 pracownikach przeprowadzono właśnie (a ściślej – realizowano przez cały sierpień) w japońskim oddziale Microsoftu. Wyniki okazały się na tyle spektakularne, że mówi teraz o nich cały świat.

Po skróceniu tygodnia pracy z 5 do 4 dni, wraz z zachowaniem dotychczasowego wynagrodzenia, produktywność pracowników wzrosła o… 40 proc.!

Wydajność przyrównano do analogicznych wyników z tego samego okresu w ubiegłym roku. Dodatkowe korzyści osiągnął również sam Microsoft. Przedsiębiorstwo wykorzystało o 23 proc. mniej energii elektrycznej, a także o 59 proc. mniej papieru do drukowania. Warto podkreślić, że mówimy tu przecież o słynącej z pracoholizmu kulturze japońskiej – tym bardziej skala różnicy wywiera wrażenie.

fot. geekwire.com

Podobnych eksperymentów, które również prowadziły do pokrewnych wniosków próbowano też już – choć póki co nieśmiało – w innych krajach.

W 2018 roku w Nowej Zelandii firma Perpetual Guardian również skróciła tygodniowy czas pracy z pięciu do czterech dni.

Efekt? 20 proc. większa wydajność personelu (nad wynikami czuwał Uniwersytet w Auckland) a przede wszystkim wyraźna poprawa samopoczucia i zadowolenia osób zatrudnionych. A wszystko dzięki większej ilości czasu wolnego i okazji do wytchnienia. Ostatnio temat trafił też m.in. na świecznik brytyjskiej Partii Pracy, choć wnioski zamknęły się niestety w puentującym rozważania słowie „unrealistic”.

Tym ważniejsze są więc rezultaty z Japonii (przypomnijmy raz jeszcze – skok sprzedaży aż o 40 proc.!) ilustrujące, że z niewolnika nie ma pracownika oraz że empatyczne wyciągnięcie ręki może się okazać strzałem w dziesiątkę i wcale nie musi generować strat. Nieustanny pęd i wyścig związany na całym świecie z pracą, a także koniecznością ciągłej gotowości do niej, przyczynia się u milionów (miliardów?) ludzi do ustawicznego stresu, napięć i poczucia „wymykających się przez palce lat”. Znalezienie złotego środka, który pozwoliłby na kompromis satysfakcjonujący zarówno pracodawców jak i pracowników (przynajmniej w obrębie branż, w których jest to możliwe) wydaje się uczciwe i potrzebne. Zwłaszcza w dobie coraz większej automatyzacji. Pozostaje trzymać kciuki za mądrych ludzi, którzy potrafiliby przekuć taki moralny model funkcjonowania firm z idealistycznych rozważań w praktykę.

Tekst: WM
Źródło zdjęcia głównego: allbusiness.com

FUTOPIA