Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Rozkoszny Madryt, czyli kulinarny przewodnik ultra zdolnego młodego blogera

Michał Korkosz ma ledwie 21 lat i Oscara dla blogerów kulinarnych, czyli nagrodę Saveur Blog, na koncie. Pokonał prawie 30 tys. innych kandydatów, o jedzeniu mówi najpiękniej na świecie, a jego przepisy są pełne masła i glutenu. Rozkoszny zabiera nas do Madrytu, gdzie będzie mieszkał przez najbliższe miesiące.
.get_the_title().

21-letni Michał Korkosz od 3 lat prowadzi bloga kulinarnego Rozkoszny.pl, i już ma na koncie wyróżnienie, która jest tym, czym Oscar w świecie filmu. Zdobywając i odbierając nagrodę amerykańskiego magazynu Saveur w Stanach, miał zaledwie 19 lat. Pokonał 30 tys. kandydatów, często gwiazdy blogosfery w kategorii foodie, bardzo doświadczonych fotografów… Nominacje dostało 72 blogerów, w 12 kategoriach. Michał zdobył dwie nagrody: najlepsza fotografia kulinarna oraz nagroda redakcji i czytelników w kategorii fotografia.
Nic dziwnego – mało kto potrafi tak pięknie mówić i pisać o jedzeniu, z taką pasją dzielić się przepisami i miłością do gotowania, ale też jedzenia. Jego przepisy opływają w gluten, masło, cukier i są po prostu smakowite.

Michał podzielił się z nami smakami Madrytu, do którego przeprowadził się na kolejne pół roku!

To będzie podróż pełna kulinarnych uniesień i zdobywania wiedzy o słonecznej kuchni Hiszpanii. W naszej akcji z firmą Samsung w ramach kampanii #BedzieCoWspominac nie mogło zabraknąć Rozkosznego. Kochamy jego przepisy, zdjęcia i emocje, które są w nich ukryte.

W poszukiwaniu smaku naszemu bohaterowi towarzyszył smartfon Samsung Galaxy S10. Uwiecznione nim zdjęcia przenoszą nas do Madrytu, prawie czuć smaki i zapachy…

ZDJĘCIE: MICHAŁ KORKOSZ, WYKONANE SAMSUNG GALAXY S10

F5: Pierwsza rzecz, którą zjadłeś w Madrycie?

Michał Korkosz: Arbuzowe gazpacho. To był wyjątkowo gorący dzień. Pot spływał mi po skroniach, koszula lepiła się do piersi. Po prostu nie do wytrzymania. Odstawiłem walizki do mieszkania i udałem się do jednego z zapisanych miejsc – La pulpería de Victoria. W zasadzie miałem zjeść ośmiornicę po galicyjsku, ale los rzucił mnie przed mocno schłodzone gazpacho.

Zanurzyłem łyżkę w aksamitnym płynie. Nie miał nic z wodnistego gazpacho serwowanego w polskich restauracjach. Zamknąłem oczy, spróbowałem. Słodycz była zaskakująca, jakby zmrożona.

Zatrzymana w innym wymiarze. Nie wiedziałem, czy pochodzi ona z arbuza czy wyjątkowo słodkich pomidorów. Wziąłem kolejny łyk, i kolejny, i kolejny. Resztę miski oczyściłem za pomocą pajdy miękkiego chleba z chrupiącą skórką, który w międzyczasie pojawił się na stoliku, jakby wiedząc, że zaraz będzie potrzebny. Było tak pyszne, że odtworzyłem ten przepis na blogu.

Twój przepis na rozkoszne madryckie gazpacho z arbuzem i chilli! Zdradź!

Lekko szczypie usta, błogo chłodzi. To nie byle jaki chłodniczek, a jedwabista emulsja pomidorowa siorbana namiętnie w madryckich knajpkach.

Wypytałem co nieco, podglądałem trochę i udałem się do własnej kuchni. Sekretem każdego gazpacho jest oliwa i sposób jej aplikowania. Powolnym strumyczkiem należy ją wlewać do zmiksowanych już pomidorów, cały czas miksując. Proces ten nazwa się emulsyfikacją. Brzmi strasznie, ale jest banalnie prosty. W mojej wersji znalazły się jeszcze trzy grosze: chili, grzanki i więcej grzanek. Ostrość wzbogaca słodycz, tańcząc na języku, łaskocząc go. Natomiast grzanki, podsmażone na oliwie, stanowią kontrast – tak uzależniający, że trudno odmówić sobie dokładki. Przepis na gazpacho znajdziecie tutaj, na moim blogu. 

ZDJĘCIA: MICHAŁ KORKOSZ, WYKONANE SAMSUNG GALAXY S10

Co robisz w Madrycie i jak długo tam będziesz? Dlaczego wybrałeś Madryt? Jaki on jest dla Ciebie po tych pierwszych tygodniach?

Rzucam się na głęboką wodę (śmiech)! Chcę dowiedzieć się więcej o kuchni hiszpańskiej, która jakby pozostawała nieodkryta, porównując ją do włoskiej czy francuskiej, które są dobrze znane i opisane. Rankami maczam chrupiące churros w aksamitnej gorzkiej czekoladzie, w porze obiadowej badam sekret perfekcyjnej kremowej tortilli de patatas, a wieczorami szukam najlepszego przepisu na paelle. Czytam, rozmawiam, próbuję, potem gotuję i udoskonalam przepisy. Opisuję te wszystkie kulinarne sensacje i dzielę się nimi na moim Instagramie i blogu. Plany zakładają pół roku, ale zobaczymy, czy tyle czasu mi wystarczy. Nie będę jedynie koczować w Madrycie, przede mną jeszcze trochę podróży po całym półwyspie Iberyjskim. Już zasmakowałem w Kraju Basków i Andaluzji. Mam nadzieję, że po tym czasie kuchnia hiszpańska – przynajmniej częściowo – nie będzie miała przede mną tajemnic.

ZDJĘCIE: MICHAŁ KORKOSZ, WYKONANE SAMSUNG GALAXY S10

Twoje największe kulinarne odkrycia madryckie jak dotąd? Albo nawet nie odkrycia, ale najlepsze smaki, dania, co Cię zachwyciło?

Jestem totalnie zakochany w pulpo a la gallega – lub też inaczej pulpo a feira – czyli w ośmiornicy po galicyjsku. To bardzo proste danie, które jest esencją tego, co kuchnia hiszpańska ma najlepszego do zaoferowania. Perfekcję prostoty. Ośmiornica obgotowywana jest we wrzątku – tak, aby była miękka i aksamitna.

Następnie cięta jest na kawałki, posypywana kwiatami soli morskiej i sporą ilością wędzonej papryki. Do tego chlust oliwy z oliwek i to tyle. Serwuje się ją na plastrach gotowanych ziemniaków. Mógłbym jeść ją codziennie (śmiech).

ZDJĘCIE: MICHAŁ KORKOSZ, WYKONANE SAMSUNG GALAXY S10

Wymień proszę restauracje, kawiarnie, piekarnie w Madrycie, które możesz polecić po tych kilku tygodniach.

Już całkiem sporo się tego uzbierało (śmiech)! Moim ulubionym miejscem na kawę jest Toma, kawiarnia trzeciej fali z ziarnami speciality. Mają całkiem fajne grzanki z chleba na zakwasie – w tym klasyczny pan com tomate i nieśmiertelny avocado toast – oraz świetny wybór ciast. Koniecznie trzeba spróbować ich chlebka bananowego, tak mocno doprawionego przyprawami korzennymi, że aż ciało przeszywają dreszcze. Piekarni rzemieślniczych jest całkiem sporo, jako że Hiszpanie chleb jedzą do wszystkiego i o każdej porze.

Nie sprawdziłem jeszcze wszystkich, ale na razie moi faworyci to Ciento Treinta Grados i Panic.

Jeśli chodzi o restauracje, to temat jest zbyt obszerny i świeży, żeby formować myśli o ulubionych. Bardzo polubiłem się za to z Mercado de la Cebada, halą spożywczą, w której można dostać proste jedzenie bezpośrednio od sprzedawców. Nie jest to fancy miejsce jak Mercado de San Miguel. Je się z jednorazowych talerzy, siedząc na dość prowizorycznych plastikowych beczkach. Szczególnie lubię wpadać tam na owoce morza: ośmiornicę po galicyjsku, mule gotowane na parze z salą pomidorowo-paprykową czy gotowane krewetki. Dobrze po prostu tam usiąść, wtopić się w rozkrzyczany hiszpański tłum i obserwować tętniące życiem miasto.

ZDJĘCIA: MICHAŁ KORKOSZ, WYKONANE SAMSUNG GALAXY S10

Najpiękniejsze miejsca w Madrycie lub takie, w których Ty odpoczywasz?

Odpoczywam, spacerując. Lubię zaszywać się w klimatyczne uliczki Malasani, oglądając zachody słońca w okolicach Templo de Debod lub po prostu szwendać się po parku Retiro.

ZDJĘCIA: MICHAŁ KORKOSZ, WYKONANE SAMSUNG GALAXY S10

Jak zaczęła się Twoja przygoda z fotografią kulinarną i gotowaniem?

Najpierw zaczęła się z gotowaniem, a raczej z fantazjowaniem o jedzeniu – o tym, co chciałbym zjeść. Mając 8, 9 lat, oglądałem programy i książki kulinarne, punktując, na co mam ochotę. Nie pozostawałem w sferze marzeń, odtwarzałem smaki, o których marzyłem. Gotowałem i piekłem coraz więcej, a moje zainteresowanie rosło w miarę jedzenia. Zacząłem fotografować te wszystkie smakołyki smartfonem.

Jedzenie wydawało mi się piękne, najpiękniejsze na świecie. Zresztą wciąż tak uważam. Chciałem po prostu zatrzymać je na dłużej, aby z łatwością wrócić wspomnieniami do uwiecznionego smaku.

Moje zainteresowanie fotografią kulinarną tak naprawdę rozwinęło się dopiero kilka miesięcy od założenia bloga. Moje pierwsze wpisy ilustrowałem zdjęciami zrobionymi starym smartfonem. Przerzuciłem się na aparat. Bardzo szybko moje podejście do fotografowania zyskało fanów. Były to czas, kiedy zdjęcia były, hmm, mocno przestylizowane, często nienaturalne. Dla mnie najważniejsze jest ukazanie smaku, skupiając się na głównym bohaterze – czyli po prostu jedzeniu. Uwypuklam to, co danie ma najlepszego do zaoferowania.

Czasami jest to lukier spływający po cieście, czasami krople wody na pomidorze zdradzające o jego świeżość, a jeszcze innym razem delikatność oraz kruchość dania.

Dostrzegł to nawet prestiżowy amerykański magazyny kulinarny „Saveur”, który przyznał mi dwie nagrody za najlepszą fotografię kulinarną. W sumie wciąż nie mogę w to uwierzyć.

Jesteś bardzo młodym człowiekiem, a już masz na koncie nagrody nazywane Oscarami dla blogerów kulinarnych. Jakie masz plany na najbliższą przyszłość? Marzenia?

Chyba po prostu rozwijać swoją pasję, dzieląc się nią z jak największą ilością ludzi. Być coraz lepszym, tworzyć coraz lepsze przepisy. W następnym roku pojawią się nowe ekscytujące wyzwania, ale to jeszcze tajemnica.

Jestem ciekawa jak Ci się robi zdjęcia Samsung Galaxy S10. Wiem, że nosisz ze sobą sporo sprzętu, więc jesteś raczej prosem, jeśli chodzi o aparaty 🙂

Zawsze byłem fanem mobilnej fotografii. Lubię chwytać momenty i chwile. Pracuję na bezlusterkowcach, które są do tego stworzone, ale czasami nawet taki aparat to jest za dużo. Fajnie po prostu móc wyciągnąć smartfon i momentalnie zrobić zdjęcie, bez zwracania uwagi na siebie – co bywa problemem, bo jak wiemy, czym większy sprzęt, tym model bardziej onieśmielony.

Aparat w Samsungu Galaxy S10 w trybie pro jest na tyle intuicyjny, że fotografowanie zajmuję tylko chwilę, a jest w całkiem fajnej jakości.

ZDJĘCIE: MICHAŁ KORKOSZ, WYKONANE SAMSUNG GALAXY S10

Projektem #BedzieCoWspominac Samsung chce zwrócić uwagę na to, co najważniejsze w fotografii. Liczą się nie lajki, ale wspomnienia, uchwycenie momentów, które chcemy zapamiętać. To jest bezcenne.

Rozmawiała: Marta Jerin
Materiał powstał przy współpracy z Samsung
Wszystkie zdjęcia zostały wykonane smartfonem Samsung Galaxy S10
Zdjęcia: Michał Korkosz, Rozkoszny

FOODIE