Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

W ciszy widzę więcej niż ci, którzy gadają cały czas

Moja praca to pośrednictwo w sprzedaży. Staram się tworzyć możliwie najwygodniejsze środowisko dla kupującego i sprzedającego, aby dobili targu. To jest dla mnie najważniejsze - mówi Kasia Ptak, organizatorka Warsaw Home, największych targów designu w tej części Europy.
.get_the_title().

Z Kasią Ptak spotykamy się w piątek o godzinie 21:00 w siedzibie redakcji F5. To jedyny termin, jaki udało nam się znaleźć przed targami.

Kiedy piątek przestał być dla Ciebie piątkiem?

Dawno temu, ale miesiąc przed targami jest wyjątkowo intensywny, szczególnie podczas tej edycji, która jest największą, jaką do tej pory zorganizowaliśmy zarówno pod względem powierzchni, jak i liczby wystawców.

Skąd w ogóle pomysł na robienie targów meblarskich?

Wywodzę się z rodziny, która od lat zajmuje się targami oraz organizowaniem przestrzeni wystawienniczych i centrów eksportowych w Polsce. Kilka lat temu jechałam pociągiem do Poznania i przeczytałam w jakiejś gazecie, że Polska jest czwartym producentem mebli na świecie. Byłam wtedy na kursie projektowania, bo od zawsze ważny był dla mnie wygląd miejsca, w którym przebywam. To bardzo wpływa na moje samopoczucie. Pomyślałam sobie, że jeśli to tak wielki rynek, to może dobrze byłoby stworzyć w Polsce naprawdę duże targi o charakterze międzynarodowym.

I tak po prostu to się stało?

To nie wydarzyło się tak od razu. Od 7 roku życia ja i moja rodzina podróżowaliśmy po świecie. Mieszkałam w Stanach Zjednoczonych, Brazylii, Wielkiej Brytanii, Francji, ale zawsze tęskniłam za Polską i chciałam, żeby mój kraj był lepszy, żeby się rozwijał. W domu zawsze dużo mówiło się na ten temat i dbało o polską tradycję niezależnie od tego, gdzie akurat przebywaliśmy. Do tego pochodzę z Łodzi, która jest dość specyficznym miastem. To jedno z piękniejszych miast, w których byłam. Pamiętam, że gdy jako dziecko patrzyłam na te wszystkie stare kamienice, to wyobrażałam sobie, jakie to musiało być piękne miasto.

Chciałam przyczynić się do uwolnienia tego ogromnego potencjału, który drzemie w naszym kraju, a który mam wrażenie nie jest jeszcze w pełni wykorzystany.

Skąd ten sentyment do kraju?

Zawsze, gdy wracałam do Polski, ludzie tutaj wydawali mi się dużo ciekawsi niż na przykład w Stanach Zjednoczonych, gdzie mi się zupełnie nie podobało i zupełnie się tam nie odnalazłam. Polacy mają to coś. Są bardziej naturalni, prawdziwi, a przez to po prostu barwniejsi.

I dlatego wiązałaś przyszłość z Polską?

Niczego z góry nie zakładałam. Nie wiedziałam, co będzie. Miałam 18 lat i z Francji wyjechałam na studia do Londynu. Chciałam wielkiego miasta, metropolii. Okazało się jednak, że to nie jest miasto dla mnie.

Dlaczego?

Przerażało mnie, jak szybko tam pędzi czas. Miesiąc w Londynie to jak rok życia gdzie indziej. To mnie zniechęciło. W porównaniu do Londynu nawet w Warszawie czas płynie wolniej. Do tego wszystkiego nie bardzo wiedziałam, co chcę robić w życiu. Niby chodziłam do amerykańskiej szkoły, gdzie przedmioty były fakultatywne, ale powiedzmy sobie szczerze, głównie tam wtedy imprezowałam. Czegoś mi brakowało, czułam, że mogłabym robić więcej. Akurat wtedy w Londynie było jakieś spotkanie biznesowe, na które wysłał mnie tata. Później do mnie zadzwonił i powiedział, że super sobie dałam radę i zaproponował, żebym przyjechała do Polski, bo dużo się tu nauczę.

Na polskich studiach?

Nie. Tata nigdy nie był wielkim fanem studiów. Jego zdaniem najlepiej było uczyć się biznesu w praktyce wewnątrz naszych firm. Zgadzam się z nim.

Ile miałaś wtedy lat?

Miałam 19 lat, gdy przyjechałam do Polski. Miałam chodzić na spotkania, słuchać i uczyć się. Byłam do tego przyzwyczajona, bo tak jak wspominałam, w związku z częstymi przeprowadzkami, chodziłam do chyba 20 szkół, gdzie nie znałam ludzi, a zajęcia nieraz odbywały się w obcym języku, więc siedzenie i słuchanie miałam opanowane do perfekcji. To zabawne, jak wtedy pracuje twoja głowa, bo to trochę jakbyś rozmawiała sama ze sobą, dużo analizujesz, przewidujesz.

Czasem mam wrażenie, że w tej ciszy widzę więcej niż ci, którzy cały czas gadają.

Ale przecież nie nauczysz się grać w tenisa, jeśli go tylko oglądasz.

To prawda. Dlatego po dwóch latach bywania na najróżniejszych spotkaniach, głównie w gronie starszych mężczyzn, na których nie bardzo mogłam się odezwać, bo zaraz było „Kasia, ty nic nie wiesz, jesteś młoda, nie masz nic do gadania” i niewypowiedziane na głos „do tego jeszcze jesteś kobietą”, miałam dość. Powiedziałam tacie, że jak nie będę mogła czegoś robić sama, to się z stamtąd zmywam.

To była poważna rozmowa?

Najpoważniejsza, jaką kiedykolwiek mieliśmy.

I co on na to?

Zgodził się.

Nie dałaś mu wyboru.

Może, ale myślę, że przede wszystkim spodobał mu się mój pomysł na stworzenie międzynarodowych targów designu. Dostrzegł w tym potencjał i w końcu w to zainwestował. Do tej pory ma większościowe udziały, mimo że w tej chwili Warsaw Home jest oddzielną spółką, którą ja zarządzam. Tata nie lubi, gdy inwestycja nie przynosi zwrotu.

W sumie starasz się zrobić na rynku meblarskim to, co on zrobił z polskim rynkiem ubrań 20 lat temu.

Trochę tak. Tata stworzył pod Łodzią największe centrum eksportu polskiej odzieży. Tam po raz pierwszy zobaczyłam jak działa taki ekosystem. Ludzie tam mieszkają, pracują, bogacą się, na czym zyskuje nie tylko region, ale cała gospodarka. Tak samo jest z targami.

Moja praca to jest pośrednictwo w sprzedaży. Staram się tworzyć możliwie najwygodniejsze środowisko dla kupującego i sprzedającego, aby dobili targu. To jest dla mnie najważniejsze.

W tym cyfrowym świecie znaczenie targów nie maleje?

Wprost przeciwnie. Obserwujemy nieprzerwany wzrost znaczenia targów na świecie. Zwiększają się powierzchnie wystawiennicze, liczby wystawców i gości. Pierwsze międzynarodowe targi odbyły się w Londynie w 1862 roku, zainicjowane przez królową Wiktorię. Tam po raz pierwszy można było podziwiać w jednym miejscu wszystkie wynalazki, jakie zawdzięczaliśmy rewolucji przemysłowej, jak choćby pierwsze meble gięte pod wpływem pary wodnej. Dziś targi są doskonały miejscem do zaprezentowania współczesnych zdobyczy technologicznych i dyskusji nad nimi.

Z czego jesteś najbardziej dumna tuż przed III edycją Warsaw Home?

Z tego, że w tym roku na Warsaw Home będą firmy, które wystawiają się na najważniejszych targach na świecie i które nigdy wcześniej nie były w Polsce.

Mówiąc konkretnie, udało mi się im sprzedać to miejsce i ten rynek. Do tej pory nie było w Polsce targów z prawdziwego zdarzenia.

Widać to choćby w tym, że polscy wystawcy nadal nie rozumieją jakie to daje możliwości. Rok temu na przykład przychodzi do mnie zagraniczny gość i mówi „Kasia, chciałem coś kupić od polskiej formy, ale gdy do nich podszedłem, nie mieli próbek, nikt nie mówił po angielsku i odesłali mnie, żebym sprawdził sobie sam na stronie”. Tak się transakcji nie dobije.

Moim celem jest stworzenie platformy biznesowej na cały świat.

Nie boję patrzeć się na najlepszych, jak targi designu w Mediolanie, bo dlaczego nie? Pierwsza edycja była trochę lokalna, druga była już na pewno ogólnopolska i było więcej marek z zagranicy, teraz będzie bardzo dużo zagranicznych gości – głównie z Europy. Ludzie w branży mówią o naszych targach. Obecnie pod względem powierzchni targów jesteśmy na 5 miejscu w Europie. Przed nami jeszcze Mediolan, targi w Kolonii i Paryż. W zeszłym roku udało nam się wyprzedzić festiwal designu w Sztokholmie.

Kiedy Paryż?

Na razie nie ma takiej możliwości ze względu na brak wystarczającego miejsca. Mamy pozwolenie na budowę dwóch kolejnych hal. Gdy to nastąpi, zbliżymy się do skali targów w Paryżu.

Praca daje ci satysfakcję?

Słucham głośno muzyki w samochodzie i jak myślę, co dzisiaj zrobiłam, kogo udało mi się ściągnąć na targi, to mam gęsią skórkę. Jak sobie myślę, gdy w końcu nastąpi ten dzień, kiedy ci wszyscy ludzie, nad którymi pracowaliśmy cały rok się zjadą, to poziom adrenaliny jest ogromny. Jak miłość. Tak to na mnie działa.

A gdzie w tym wszystkim życie prywatne?

Nie wiem i nie zastanawiam się nad tym zbytnio. Na pewno nie jestem typem mojego ojca, który jest chory, gdy nie pracuje. Ze mną jest inaczej. Ja potrafię odpoczywać. Zaraz po targach jadę na 3 tygodnie do Azji.

Udanego wypoczynku zatem. Zasłużyłaś na niego.

Dziękuję i do zobaczenia na Warsaw Home!

Rozmawiał: Konrad Jerin

Specjalnie dla czytelników F5 mamy 6 biletów na wszystkie dni targów. Jeśli jesteście zainteresowani piszcie na bilety@fpiec.pl w temacie WARSAW HOME

DESIGN